Stanisław Stańczuk

Stanisław Stańczuk, urodz. w 1939 roku w Gromadzynie, operator żurawi oraz kierowca - mechanik, instruktor żeglarski, kapitan jachtowy oraz kapitan motorowodny. Swój patriotyzm i szacunek dla morza zawsze demonstruje morskim ubiorem noszonym w odwiedzanych portach oraz podczas oficjalnych wydarzeń, a zakup w roku 2000 morskiego jachtu najlepiej świadczy o konsekwentnym utrzymywaniu dawno obranego życiowego kursu.

Żeglarskie początki

Ten kurs zarysował się mu w roku 1960. W szczecińskim „Superfosfacie”, dokąd przyjechał delegowany przez firme katowicką, został zaproszony do uczestnictwa w weekendowej wycieczce kajakowej do Lubczyny. Bardzo spodobała mu się wtedy tamta żegluga po Jeziorze Dąbie na kajaku z żaglerm. Odtąd korzystał z każdej okazji, by podczas licznych delegacji do róznych miejscowości w Polsce choć trochę pożeglować. W latach 1968 – 1969 był nawet członkiem Poznańskiego Klubu Morskiego LOK. Swój pierwszy krajowy rejs morski, w charakterze członka załogi, odbył w roku 1969 na jachcie „Dar Opola” .

Praktyka morska

Ze Szczecinem i szczecińską „Pogonią”, już jako sternik jachtowy, związał się w roku 1970. Do roku 1992, w którym otrzymał patent jachtowego kapitana żeglugi bałtyckiej, odbył w sumie 13 krajowych i zagranicznych rejsów bałtyckich, w większości pełniąc funkcje oficerskie na klubowych jachtach: „Delfin”, „Hajduk” i „Dar Szczecina”, trzebieskich: „Jurand”, „Rega” i „Zbigniew Boliński” oraz na „Pogorii”. Obowiązki instruktorskie i rejsy szkoleniowe na

rónych jachtach ugruntowały w nim poczucie satysfakcji z dzielenia się swym doświdczeniem z adeptami żeglarstwa.  Czynił to także jako kapitan, prowadząc rejsy na  jachtach „Zbigniew Boliński”, „Kapitan Haska”, „Smuga Cienia” i „Stary”, a po przejściu na emeryturę na własnym 10-metrowym jachcie o nazwie „Albatros”.\

Armator i kapitan własnego jachtu

„Albatrosa” (klasa Carter' 33), noszącego wtedy nazwę „Maku”,  zakupił w roku 2000 w tureckim porcie Kusadasi. Przeznaczył na to praktycznie niemal wszystkie pieniądze zaoszczędzone przez ponad cztery dziesięciolecia zawodowej pracy. Koledzy, z którymi planował wspólne zakupienie jakiegoś pełnomorskiego jachtu, zdecydowali się przeznaczyć swoje oszczędności na budowę własnych domów. 

Trasa z tureckiego portu do Szczecina wiodła przez porty greckie i włoskie do francuskiej Marsylii, a stamtąd przecinającymi kontynent rzekami i kanałami do nadbałtyckiej niemieckiej Lubeki.

Od ponad 20 lat ładuje – jak to określa - swoje życiowe akumulatory, żeglując „Albatrosem”  i ucząc innych żeglarstwa w organizowanych przez siebie stażowo-szkoleniowych rejsach bałtyckich oraz zalewowych, Aktywnie angażował się także w międzyklubową współp;racę macierzystego SEJK Pogoń z niemieckim Yachtclub Ueckermunde e.V.

Pod egzotyczną banderą

Przez ponad dwa dziesięciolecia armator „Albatrosa” zaskakiwał, nie tylko polskich żeglarzy, podnoszoną na jachcie banderą Vanuatu. Powodem okazały się obowiązujące przepisy, generujące kosztowne opłaty za prawo zmiany dotychczasowej bandery na banderę polską. Finansowo dostępnym dla emeryta rozwiązaniem okazało się, stosowane przez armatorów polskich statków, formalne zarejestrowanie swojego jachtu pod banderą państwa odległego o tysiące mil morskich.

On sam, jak wyliczył po wstąpieniu  do Klubu Kapitanów Jachtowych, do roku 2007 przepłynął na różnych jachtach ponad 25 tysięcy mil morskich.

Opracował Zygmunt Kowalski
grudzień 2023 roku