ŻMUDNY FINAŁ ARKTYCZNEJ WYPRAWY ŻEGLARSKIEJ
W opublikowanym na naszej stronie 19 lipca br materiale p.t. „Wysokość to ja mam. Fale 8m” informowałem, że Grzegorz Węgrzyn, żeglujący samotnie na swym jachcie „Regina R. II” w drodze powrotnej z Grenlandii do kraju jest już blisko wejścia na Skagerrak. Przed nim trudna, wymagająca od każdego żeglarza nieustannej uwagi, żegluga do Świnoujścia przez cieśniny duńskie i południowy Bałtyk. Potwierdziły to zresztą późniejsze wieści otrzymywane od kpt. Andrzeja Gryta, utrzymującego z Grzegorzem codzinny kontakt.
Skagerrak powitał następnego dnia naszego kolegę klubowego niezbyt przyjaźnie, o czym tak napisał w komunikatorze inReach: „...jak porywy przyszły, to tak zostały. Chmury taki ołów, że nie miałem połączenia. I tak na zmianę: deszcz, słońce, jak na północy”.
Nie zawiódł natomiast niesiony przez niżową pogodę korzystny wiatr, dzięki któremu „Regina R. II” potrzebowała tylko niecałą dobę na przebycie ponad 130-milowego odcinka Skagerraku i po strawersowaniu cypla Skagen, wieczorem 21 lipca rozpoczęła żmudną żeglugę Kattegatem. Żmudną, bo wieczorem 23 lipca Grzegorz informował (teksty cytuję dosłownie): „2.Doba na Kateg. b.ciężka.Nic snu,nie ma gdzie stanąć.Fronty 1. za 2. zmienne wiatry,kręcą jak bączkiem.Czekam na zmianę pogody i wiatru.Duży ruch statków”.
Dopiero nad ranem 24 lipca, a więc po dwóch i pół dobach od minięcia Skagen, mógł odnotować osiągnięcie północnego wejścia na wody Sundu. Słabe i zmienne wiatry towarzyszyły mu (solidnie zmęczonemu} także podczas trwającej ponad dobę żeglugi przez zatłoczony statkami Sund. Wczesnym popołudniem we wtorek 25 lipca osiągnąl wysokość latarni morskiej Falsterborev, skąd korzystając z umiarkowanego na otwartym morzu zachodniego wiatru, przyjął kurs na odległe o około 100 Mm Świnoujście.
Kilka dni wcześniej, kpt. Andrzej Gryt deklarujący przeholowanie za swoim jachtem przez port świnoujski i wiodący na Zalew Szczeciński ponad 10-milowy Kanał Piastowski pozbawioną silnika „Reginę R II”, poinformował Grzegorza i mnie o potrzebie znalezienia innego sposobu rozwiązania sprawy holu, gdyż on zmuszony jest do pilnego wyjazdu na Śląsk. Gotowość przeholowania za swym jachtem motorowym wyraził natychmiast prezes naszewgo KKJ, kpt. Andrzej Armiński, który z tego powodu zakończył w Świnoujściu, a nie w Szczecinie, swój weekendowy wypad na Zalew Szczeciński.
Zakładając około dobowy czas żeglugi „Reginy R II” od Falsterborev do Świnoujścia, w środę 26 lipca w południe dotarliśmy (Andrzej Armiński, Andrzej Klugiewicz i ja) na pozostawiony w świnoujskiej marinie jacht. Po około godzinnym oczekiwaniu, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Grzegorz telefonicznie poinformował, że od główek Świnoujścia dzieli go odległość kilku mil morskich. Natychmiast oddaliśmy cumy i ruszyliśmy na spotkanie z „Reginą R. II”. Jak już informowałem na stronie Grupy Sympatyków Klubu Kapitanów Jachtowych, spotkanie nastąpiło na redzie portu. Po podaniu kpt. Grzegorzowi Węgrzynowi holu oraz (na bosaku) plastykowej torby ze świeżymi wiktuałami, o godzinie 14,30 nasz zespół holowniczy ruszył w kierunku Szczecina.
Dla Grzegorza oznaczało to zakończenie trwającej 38 dni i nocy samotnej podróży na liczącej ponad 3 tysiące mil morskich trasie z grenlandzkiego Aasiaat do Świnoujścia i bliski finał trwającej od 15 miesięcy ekstremalnie trudnej samotnej żeglarskiej wyprawy na Daleką Północ. Podczas niej na logu jachtowym przybyło ponad 7 tysięcy mil morskich. Poważna awaria jachtowego silnika, już w Kanadzie na wejściu na arktyczną transoceaniczną trasę Northwest Passage, zmusiła go do rezygnacji z próby samotnej żeglugi nad północnoamerykańskim kontynentem, powrotu na czas długiej arktycznej zimy na Grenlandię, a następnie wyruszenia na dalekim od właściwego dla takiej trasy stanu technicznego jachtem w samotny rejs powrotny do kraju. Kierował się dewizą, że „kapitan nie opuszcza swego statku” - wyjaśniał mi motywy tej decyzji.
O tym, jak też o innych zdarzeniach mających miejsce w trakcie jego kolejnej, długiej i bardzo trudnej samotnej wyprawy żeglarskiej, a także o doświadczeniach podczas nich nabytych, miałem okazję posłuchać w trakcie kilkugodzinnego, wcześniej nieplanowanego pobytu na pokładzie „Reginy R II”. Otóż wkrótce po wpłynięciu naszego zestawu holowmiczego na Kanał Piastowski zaczęły się niepokojąco zmniejszać obroty niedawno serwisowanego silnika naszego jachtu. Kapitanowi - właścicielowi jachtu nie udało się odnaleźć i usunąć przyczyny usterki układu paliwowego. W tej sytuacji, tuż przed wyjściem na nieco wzburzony wiatrem zalew, Andrzej podjął decyzję o przerwaniu dalszej żeglugi i zacumowaniu obu jednostek przy ostatnim odcinku zachodniego nabrzeża Kanału.Nnastąpiło to około godziny 1800.
Krótka narada i decyzja. Skoro jesteśmy w miejscu i czasie praktycznie wykluczającym szybki serwis silnikowy, a „Regina II” bez silnika dotarła na żaglach do kraju, to zmieniamy funkcję i na czas żeglugi przez Zalew Szczeciński holowany zostaje naszym holownikiem, a ja przechodzę na „Reginę II” do pomocy Grzegorzowi. Sprawnie wykonane ferholungi i po kilku minutach nasz zmienny funkcjonalnie zespół holowniczy znów kontynuuje żeglugę. Umiarkowany wiatr, mimo mocno zredukowanego przez sztormy ożaglowania „holownika”, pozwala nam po ponad trzech godzinach osiągnąć trzecią bramę torową. Zapadający zmrok i słabnący wiatr wyraźnie oddalają szansę szybkiego dotarcia do nieodległej już Trzebieży. W tej sytuacji kpt. Armiński decyduje się na uruchomienie wyraźnie niechętnego dalszej pracy silnika i ponowne przejęcie roli holownika. Około 2315 cumujemy przy nabrzeżu trzebieskiej mariny.
Wezwany i dowieziony następnego dnia do Trzebieży mechanik usunął usterkę układu paliwowego.
W piątek, 28 lipca 2023 roku, już w trakcie pisania tego tekstu, w rozmowie telefonicznej z Andrzejem Armińskim dowiaduję się, że o godzinie 1430 oba jachty opuściły Trzebież, by o godzinie 1830 dotrzeć do przystani Centrum Żeglarskiego w Szczecinie – Dąbiu, gdzie 23 kwietnia ubiegłego roku żegnaliśmy kpt. Grzegorza Węgrzyna, od niedawna członka Klubu Kapitanów Jachtowych, wyruszającego na swoją arktyczną wyprawę.
Na załączonych zdjęciach mapki z zaznaczoną powrotną trasą wyprawy oraz wykonane w większości przez Andrzeja Klugiewicza zdjęcia z żeglugi z redy Świnoujścia do Trzebieży i z Trzebieży do Szczecina.
Tekst: Zygmunt Kowalski
Zdjęcia: Andrzej Klugiewicz i autor
Końcowy odcinek trasy.
Regina R 2 już blisko.
W gotowości do przyjęcia holu.
Już w świnoujskim porcie.
Za sterem Andrzej Klugiewicz.
Postój w Kanale Piastowskim.
W klubowym skłądzie: Andrzej Armiński, Grzegorz Węgrzyn i Zygmunt Kowalski.
Szprycbuda po uderzeniu sztrmowego oceanicznego grzywacza.
Trzebież, cumy oddane, kurs na Szczecin.
Powitanie z macierzystą przystanią.
Po pietnastu miesiącach znów na przystani Centrum Żeglarskiego.
Jacht zacumowany, można się uśmiechać.
Wśród witających byli Tomasz Szczepczyński, Roman Sztukowski i Ryszard Cielecki.
Cała trasa 42-dobowej samotnej żeglugi.