Spotkanie z Tage Schjott - badaczem Grenlandii od 60 lat

Spotkanie z Tage Schjott - badaczem Grenlandii od 60 lat, 2023-05-31

1.06.23r.Tage przy swoich pracachNa wieczornej sesji wi-fi w cafeterii, podchodzi do „mojego” stolika dojrzały Pan i się pyta, „czy Ty jesteś żeglarzem z tego jachtu, co tam stoi,” wskazując głową w kierunku pirsu.

Tak, ja jestem odpowiadam. Czy mogę się przysiąść, oczywiście odpowiadam. Akurat sprawdzałem pogodę na Windy/program prognozy pogody/, Pan zaczekał spokojnie aż skończę. Co robisz na Grenlandii? Na to pytanie odpowiadałem już bardzo wiele razy, ale skoro Pan pyta, to zaczynam swoją opowieść. Tam gdzie nie wiem jak powiedzieć korzystam z translatora. Po kilku minutach Pan wie już wszystko, skąd przypłynąłem, gdzie płynąłem i co się wydarzyło. Jest pod wrażeniem i z niedowierzaniem kręci głową. Ja z kolei dowiaduję się, że jest Duńczykiem, bo kilkukrotnie prosi mnie abym użył translatora w relacji polsko-duńskiej, a nie polsko-angielskiej. Tego wieczoru musimy kończyć rozmowę, bo zbliża się 9pm i za chwilę zamykają cafeterię. Ale ja wychodzę z pytaniem, a może chce Pan zobaczyć jacht? Chętnie zobaczę, odpowiada. Po wyjściu z cafe od razu rzuca mi się w oczy ubiór Pana, a w szczególności dół. Spodnie w dawnym stylu, zapinane pod kolanem. Podkolanówki wełniane i miękkie półbuty. Aha, to jest ktoś z dawnych lat i z określonej grupy zawodowej. Za kilka chwil jesteśmy przy jachcie, i zaczynają się następne pytania. Z jakiego materiału jest zbudowany, gdzie go zbudowano, ile ma lat, jak go nabyłem. Po moich odpowiedziach, kiwając głową stwierdza-bardzo ładny jacht.   No pomyślałem, szkoda, że go nie widziałeś jak był zaraz po remoncie, albo jak tylko wpłynąłem na Grenlandię. Teraz poobijany, płaczące rdzą burty i pokład, powykrzywiane relingi i Ty mówisz- ładny jacht?! Ale skoro mówisz, to się nie będę sprzeczać. Upewniasz mnie tylko, że Regina RII jest warta mojego poświęcenia. Żegnając się, umówiliśmy się na następny wieczór w cafeterii, na dalszą rozmowę. Następnego dnia, początek jest podobny. Siedzę przy „swoim” stoliku, sprawdzam pogodę i emaile. Przychodzi Pan, już nie pytając zdejmuje plecak i siada. Oczywiście powitanie kurtuazyjne, wymiana opinii na piękną grenlandzką wiosnę, po czym Pan z pojemników wyjmuje mapy, a z plecaka inne materiały. Ja spokojnie patrzę i nic nie mówię. Po chwili cały stolik jest wyłożony mapami, broszurami, notatkami prywatnymi i innymi pomocami naukowymi. W tak zwanym międzyczasie przedstawiamy się nawzajem z imienia i nazwiska, nie pomijając narodowości. Tage Schjott zaczyna do mnie mówić w języku rozpoznawalnym dla mnie, ale nic nie zrozumiałym. Domyślam się, że jest język tutejszy, a ściśle mówiąc, język GL z zachodniego wybrzeża. Po takim wejściu Tage przechodzi na angielski i już rozmowa zaczyna się kleić. Opowieść swoją opiera na pomocach naukowych pokazując mi, swoje prace. Dowiaduję się, że Tage od sześćdziesięciu lat zajmuje się badaniem Grenlandii. Jego prace dotyczą badań historycznych, jak i wykonywaniem map głównie terenów zamieszkałych, przybrzeżnych. Bardzo dużo opowiada o czasach Wikingów, o ich wyprawach na kontynent amerykański i jak doszło do tego, że Dania zostało wyparta z tych terenów. To z jego opowieści i map dowiaduję się, że obecne nazwy nie są oryginalne, a zostały nadane po wojnach angielsko-francusko-holendersko-hiszpańskich. Czyli po odkryciach końca XV wieku. Przyznaję, nie miałem pojęcia, ze zatoka Hudsona to zatoka Christanson, a całe wybrzeże dzisiejszej Kanady to Nowa Dania. I jak tu nie wierzyć przysłowiu „podróże kształcą”! Co prawda złośliwi dodają, „ale tylko wykształconych”, ale to nic. I tak następny wieczór zleciał na opowieściach. Dochodzi 9pm, zamykają cafeterię, czas do domu. „Tradycyjnie” już, umawiamy się na jutro na wieczór i każdy w swoją stronę. Tage do pokoju hotelowego, a ja do swojego domu z widokiem na morze.                                         

Spotkanie następnego wieczora nie udało się z mojej winy. Przeoczyłem, że akurat teraz jest pływ syzygijny, a to oznacza, że mamy wysoką wodę /HW/ większą niż w pływie kwadraturowym. I tak samo jest z niską wodą /LW/, jest niższa niż w pływie kwadraturowym. Obrazowo rzecz ujmując to jest tak. Jak z księżyca odczyta się literę C albo D, to wtedy jest pływ kwadraturowy. Gdy jest pełnia księżyca, lub go wcale nie widać, to wtedy jest pływ syzygijny. Jakie to proste. Ale do brzegu.          

Gdy skończyły się lody, Piter postawił mnie przy pirsie, gdzie przy niskiej wodzie miałem 40 cm od kilu do gruntu. ”Circa ebaut” stopa. To jest właśnie ta stopa z życzeń dla żeglarzy.  Wtedy był właśnie taki pływ, że tą stopę wody pływ zabierał i RRII stawała  na gruncie. Nic wielkiego się nie dzieje, bo konstrukcja balastu /long kil/ na to pozwala. Ale być trzeba i mieć oko –w razie co. Na następny wieczór, gdy się tylko spotkaliśmy, Tage do mnie. Dlaczego nie byłeś wczoraj?! Oj tłumaczyłem się, oj tłumaczyłem się, ale w rezultacie Tage przyjął przeprosiny i zaczął się następny przyjemny wieczór.    Tematem tego wieczoru nie była tylko Grenlandia, ale i Dania, a ściślej mówiąc zależności, jakie zachodzą pomiędzy tymi krajami. Były też wplatane wątki z historii Polski. Byłem zdziwiony, że Tage tak dużo wie o Polsce i się bardzo dobrze wypowiada. Ma dużo dobrych znajomych w Polsce. Ale chyba niepotrzebnie, bo takie miałem szczęście spotkać Pana z solidnym wykształceniem i na poziomie. I następny wieczór przeleciał i niestety już ostatni. Jutro Tage wraca do domu. Na zakończenie spotkania, bardzo serdecznie mnie zaprosił do siebie. A że mieszka przy „Małym Bełcie”, to wcale nie jest wykluczone, że Go nie odwiedzę. cdn.

kpt. Grzegorz Węgrzyn

1.06.23r.Tage przy swoich pracach

1.06.23r. Tage i Grzegorz podczas spotkania

3.06.23r.Tage podpisuje dedykację

6.06.23r.Historyczna broszura z dedykacją od Tage

1.06.23r. Tage z banerem zatoki Disko