PRZEMOŻNA CHĘĆ OCEANICZNEGO ŻEGLOWANIA

Sławek

Wtedy, w roku 2011 byłem właścicielem 9-metrowego jachtu klasy Albin-Ballad o nazwie „Bonita”. Na tym jachcie, z inicjatywy Sławka Szulca, mojego krewnego mieszkającego od kilkunastu lat w Anglii, a od kilku lat prowadzącego założoną tam przez siebie sporą firmę piekarniczą, odbyliśmy dwa rejsy: 10-dniowy do portów niemieckich i duńskich oraz w sumie blisko miesięczny, po fiordach norweskich oraz na trasie Stavanger – Limfiord – cieśniny duńskie – Szczecin. To wystarczyło, by 36-letni wówczas przedsiębiorca postanowił samemu zostać także kapitanem i armatorem. Już następnego roku kupił 10-metrowego „Nomada” - jacht klasy „Jeanneau”. Pierwsze pływania na nim, w tym w roku 2013 rejs z południowej Portugalii na Wyspy Kanaryjskie, odbył ze mną.  Chyba jeszcze tamtego roku poinformował mnie o uzyskaniu brytyjskiego certyfikatu Yachtmaster Offshore.

W dwa lata później był już właścicielem i kapitanem 14-metrowego jachtu klasy Ovni 445, któremu nadał nazwę „Nomad SHS”.  Po przeprowadzeniu jachtu w Anglii na Kanary, pod koniec 2015 roku pożeglował na nim z bratem i kolegą, w ramach transatlantyckiego rajdu ARC' 2015, na Karaiby. Trasę powrotną z Karaibów do Anglii, odbył już samotnie w roku 2016.

Wspomnienie Urszuli Teodorczyk o Mietku Lewickim

img 1 1692267729840Mietku, niech pamięć o Tobie  na zawsze zostanie w naszych sercach.

Porozmawialiśmy  dużo przez telefon w ostatnich miesiącach i cieszyłeś się, że możesz  usłyszeć znów głos  swojego byłego "kochanego wice-prezesa", którą to funkcję pełniłam  podczas prezesury Mietka przez 15 lat, a ja z wielkim zainteresowaniem słuchałam  tylu ciekawych historii z   Twojego życia. Poczynając od dzieciństwa podczas II wojny światowej, kiedy to pomagałeś polskiej partyzantce, poprzez perypetie z UBECJĄ w latach 50-tych , aż po klimaty szczecińskie  lat 60 - 70-tych, np. w "XIII Muzach" i  opowieści z Twoich rejsow na statkach i jachtach.

Wspomnienie Mirka Rzechuły o Mietku Lewickim

Witajcie.
Z Mietkiem na dobre zaczęło się moje żeglowanie.
W 1973r. w Pogoni Mietek zamieścił ogłoszenie, że szuka załogi na s/y Farys.
Spotkaliśmy się, zaczęliśmy prace na jachcie.
Dbał o jacht, miał bdb kontakt z młodzieżą. Uwielbiał regaty. Startowaliśmy w klasie V IOR i były to bardzo fajne chwile.
Mietek startował kilka razy w Regatach Poloneza. Wspominał jak po dobie płynięcia wysyłał mnie w majakach do zmiany żagla, do steru.
Pływały z nami wspaniałe Córki Mietka. Trochę rzadziej Mirka, częściej Dorota.
Obie założyły Rodziny. Dorota związała się z Jurkiem Wojnarowiczem.
Mietek został Dziadkiem. 
Przedwczesna śmierć najpierw Mirki, potem Doroty były dla niego ogromnym bólem.
Ostatni raz spotkaliśmy się w czerwcu tego roku.
Żegnaj Mietku.
 
Mirek Rzechuła
 

Szanowne Koleżanki i Koledzy,

Z wielkim smutkiem informuję, że 2 sierpnia 2023 roku, w wieku 92 lat zmarł nasz kolega i przyjaciel Mieczysław Lewicki, pierwszy i długoletni (2000 – 2015) prezes Klubu Kapitanów Jachtowych, jego członek honorowy, inicjator powstania szczecińskiej sieci zakątków wodnych, bez reszty oddany sprawom morza i żeglarstwa. Cześć Jego Pamięci.

Pogrzeb odbędzie się w środę, 9 sierpnia br o godzinie 12:00 w kaplicy głównej Cmentarza Centralnego w Szczecinie.

 

ODWRÓT SPOD BELLOT STRAIT

Zrzut ekranu 65 2 2Kpt. Andrzej Gryt, utrzymujący codzienny kontakt z Grzegorzem Węgrzynem żeglującym na jachcie Regina R II, opisuje ważny etap jego samotnej arktycznej żeglugi, w tym powody odstąpienia od zamiaru przejśćia na Pacyfik przez Northwest Passage oraz ekstremalnie trudny powrót do Grenlandii.

Grzegorz Węgrzyn ma za sobą kolejną wielką przygodę 2023-07-28

1 Końcowy odcinek trasy ŻMUDNY FINAŁ ARKTYCZNEJ WYPRAWY ŻEGLARSKIEJ

W opublikowanym na naszej stronie 19 lipca br materiale p.t. „Wysokość to ja mam. Fale 8m” informowałem, że Grzegorz Węgrzyn, żeglujący samotnie na swym jachcie „Regina R. II” w drodze powrotnej z Grenlandii do kraju jest już blisko wejścia na Skagerrak. Przed nim trudna, wymagająca od każdego żeglarza nieustannej uwagi, żegluga do Świnoujścia przez cieśniny duńskie i południowy Bałtyk. Potwierdziły to zresztą późniejsze wieści otrzymywane od kpt. Andrzeja Gryta, utrzymującego z Grzegorzem codzinny kontakt.
Skagerrak powitał następnego dnia naszego kolegę klubowego niezbyt przyjaźnie, o czym tak napisał w komunikatorze inReach: „...jak porywy przyszły, to tak zostały. Chmury taki ołów, że nie miałem połączenia. I tak na zmianę: deszcz, słońce, jak na północy”.